Lat temu będzie ze sześć, na konferencji odbywającej się podczas Dni Polskich w Suczawie padł pomysł zaktywizowania turystycznego okolic wsi polskich na Bukowinie Południowej. Przyszło mi wtedy w imieniu grupki „szaleńców i wariatów” ten pomysł przedstawić. Zapału wśród miejscowych się nie spodziewałem, ale jakiegoś konstruktywnego odzewu tak. Skończyło się na milczącej zgodzie…
Kierowaliśmy się wtedy wzrastającą częstotliwością odwiedzin Karpat wschodnich przez grupy studenckie oraz troską o sytuację ekonomiczną mieszkańców wsi. Do dziś stoją mi w oczach obrazy z odwiedzanych wsi, w których turystę witali Słowem Bożym dziadkowie i wnuki. Pytani o resztę rodziny odpowiadali, że wyjechali do pracy za granicę: Hiszpania, Włochy, Niemcy, Grecja, Izrael… A możliwości zarobku na miejscu? Okazało się, że praktycznie żadne. Cóż, ziemia na wysokości 700 m n.p.m. niewiele rodzi – trawę, owies i ziemniaki. Nieco niżej położone wsie dodatkowo uzyskują kukurydzę i sady owocowe. A całość dochodu bierze się z hodowli krów i owiec. Pozostaje turystyka.
Obiecywaliśmy wtedy, że powstaną szlaki turystyczne, zostanie wydana mapa tych terenów, zostanie napisany przewodnik. To udało się spełnić! Mapę mamy – tu wielki ukłon dla firmy IITRKartografia z Warszawy, która taką mapę wydała, przewodnik popełnił autor tego artykułu, wydał go Dekorgraf z Żagania, a szlaki turystyczne malowało wiele osób, których pracę koordynował i do dziś koordynuje Łukasz Juraszek z Pojany Mikuli. Projekt zaaprobowany został przez Prefekta (wojewodę) województwa suczawskiego, który w porozumieniu z Salvamontem (odpowiednik naszego GOPR), odpowiedzialnym za znakowanie szlaków górskich, zezwolił nam na znakowanie, oraz na posługiwanie się „europejskim” sposobem znakowania, różniącym się od ogólnie stosowanego w Rumunii.
Najtrudniejszą sprawą okazało się przekonanie miejscowych do potrzeby znakowania szlaków, bo nie wydawało się to im konieczne. Do tej pory wielu z nich przygląda się życzliwie naszej pracy, ale nie chce się mocniej w nią angażować, niektórzy rozpoczęli budowę i rozbudowę części agroturystycznych swoich gospodarstw, inni… Ale i tu błyska światełko zrozumienia. Paru miejscowych szybciej wróciło w zimie po zabawie w sąsiedniej wsi do domu, bo napotkali „hyrby” (herby, czyli znaki) na drzewach. Okazało się też, że i turyści zaczęli więcej wędrować pomiędzy wsiami i chodzić na wycieczki w góry. A wiadomo, że taki turysta musi gdzieś jeść i spać, więc zostawia grosze, co coraz bardziej zaczyna być uwzględniane w domowych budżetach mieszkańców. Letnicy zaczynają być zatem oczekiwanymi gośćmi.
Mam zresztą nadzieję, że za kilka lat wyznakowane ścieżki będą normalnym elementem krajobrazu i ekonomii wsi. Przecież wszystkich nas kiedyś i dziś przyciągnęła i przyciąga tajemniczość monastyrów, szum buków i niewiarygodne, wprost bajkowe ukształtowanie powierzchni. Jeżeli już raz tam ktoś dotarł, to wraca, bo Bukowina rzuca na ludzi swój czar. Czar ziemi nieskażonej, pełnej poezji i piękna. Ziemi otwartej dla ludzi, którzy chcą patrzeć i wsłuchiwać się całym sobą w głosy natury, mówiące nam prawdy podstawowe. Nie wolno tu wejść na siłę, to nic nie daje; należy wstąpić łagodnie, jakby mimochodem, dać się pochwycić przyrodzie bukowińskiej, spotkać się z zamieszkującymi ją ludźmi.
To jest taki kraj, gdzie słowo tworzenia ma jeszcze swoją moc, więc nie należy zdobywać tego kraju, ale dotknąć go zmysłami, otworzyć szeroko oczy i uszy, wsłuchać i zapatrzeć… Znaczenia „słowa” napotka się na swojej drodze, czy zostaną wchłonięte i czy zostanie podjęta próba zrozumienia… Lecz nie zdobywajmy Bukowiny siłą, nie próbujmy zakrzyczeć ciszy – Ona nadal rzuca klątwy i uroki! Nie wierzycie…, to przyjedźcie i sami sprawdźcie! Napotkacie wprawdzie barierę językową, ale nie jest to nieusuwalna przeszkoda. Przecież ziemię tę zamieszkują również Polacy, którzy do omawianych wsi dotarli w latach 30-tych XIX wieku. Powstały wtedy wsie polskie Nowy Sołoniec (1834), Plesza (1836) i Pojana Mikuli (1842). Stamtąd w latach 1910 – 1920 częściowo przenieśli się do Paltynosy. Pod koniec XVIII wieku, około 1792 roku, sprowadzono fachowców z Bochni i Kałusza, a później także z Wieliczki, do powstającej wtedy kopalni soli w Kaczyce.
Dziś w miejscowościach tych na co dzień używa się języka polskiego i jego odmiany gwarowej. Przecież nie trzeba jechać daleko. Region Bukowiny południowej, znajdujący się w Rumunii, państwie członkowskim UE, niezbyt jest daleko odsunięty od dzisiejszych granic Polski, a na dodatek silnie z polskością powiązany, o atrakcyjnym terenie, bogaty w zabytki, posiadający własną odrębność językową, etnograficzną. Region wprost idealny do wypoczynku. Nie tylko do przejścia w drodze do poznania świata, ale także do zatrzymania się, zadumy… Czysty ekologicznie, ze zdrową żywnością i potrawami nie znanymi w Polsce, takimi jak np. mamałyga. Region, gdzie często chleb pieczony jest w domach! Jak zatem przybliżyć go wszystkim odwiedzającym; bez względu na wiek, aktywność ruchową, przybywającym indywidualnie, rodzinnie, czy w grupach. Jak i czym zachęcić do odwiedzenia? Historią? Zabytkami? Ciszą? Przyrodą? Czy też wszystkim po trochu? Dla przeciętnego turysty polskiego Bukowina kojarzy się przede wszystkim z malowanymi monastyrami (cerkwiami), trochę z królem Olbrachtem, a na samym końcu z mniejszością polską, od ponad 200 lat zamieszkującą te tereny. Bariera językowa, do pokonania w innych krajach Europy, w Rumunii staje się często elementem odstraszającym od odwiedzenia tego kraju. Należy zatem tym mocniej podkreślić region bukowiński, jako region zamieszkały przez Polaków, w którym bariera językowa jest najmniej zauważalna. Sprzyjała temu przeszłość austro-węgierska Bukowiny, która w efekcie spowodowała powstanie regionu – takiej „Europy w miniaturze” z przynależną temu określeniu wielojęzycznością, tolerancją i wielokulturowością.
Odległość? Suczawa, stolica Bukowiny południowej położona jest blisko Polski. To tylko 800 km od Warszawy! Rodzinna podróż samochodem trwa niecały dzień! Dłużej się jedzie publicznymi środkami komunikacji. Ale nie są to trudności nie do pokonania. Dlatego też można z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że turysta młodzieżowy, student, docierający w małych grupach, środkami komunikacji publicznej, jest tu gościem, który przybywa coraz odważniej i chętniej. Drugim zaś – turysta rodzinny, ograniczający się do jednego lub dwóch samochodów osobowych. Niestety, jeszcze zbyt rzadko na Bukowinę trafiają wyprawy autokarowe.
Baza noclegowa? Wyżywienie? Podstawową bazą noclegową są Domy Polskie, wyposażone w zaplecze hotelowe oraz gościnne domy gospodarzy omawianych wsi. (Dom Polski to miejsce spotkań mieszkańców, połączenie świetlicy z salą widowiskową, centrum konferencyjnym, posiadające zaplecze noclegowe i kuchenne. Po prostu DOM, otwarty dla wszystkich. Kluczami do niego zazwyczaj opiekuje się miejscowy aktywista Związku Polaków. On ustala regulamin korzystania z obiektu. Pobierane opłaty są potem wykorzystywane do utrzymania Domu). Ci z odwiedzających, którzy pierwsi tu dotrą z plecakami, ograniczą w większości swoje wymagania do wygodnego łóżka, prysznica z gorącą wodą i miejsca, gdzie mogliby smacznie i tanio zjeść. Pora na luksusy i niestety wszystkie „wady”, wynikające z nadmiarowych oczekiwań wyciecz wycieczkowych grup autokarowych przyjdzie później. Nie należy jednak już dziś o nich zapominać, bo termin ich realizacji nastąpi dość szybko, w ciągu najbliższych pięciu – dziesięciu lat. Co należy jeszcze zrobić i co już zrobiono, by turysta zatrzymał się w polskich wsiach Bukowiny, znalazł tam wszystko co do wypoczynku potrzeba i nie musiał zbytnio zmieniać swoich przyzwyczajeń egzystencjalnych? Odpowiedź wydaje się prosta. Należy zapewnić odpowiednią bazę noclegową i żywieniową oraz stworzyć warunki sprzyjające aktywnemu spędzeniu czasu w postaci wycieczek pieszych, rowerowych, konnych, prowadzonych w oparciu o tę bazę. O różnym stopniu trudności i odległości. Boiska sportowe, baseny. A w zimie wyciągi narciarskie. Oprócz tego rolą gospodarzy powinno być umożliwienie odbywania dalszych wycieczek za pośrednictwem miejscowych biur podróży. Innymi słowy, zapewnienie co najmniej 50% czasu pobytu, w postaci aktywnego wypoczynku dla osób na stałe przebywających w „gospodarstwach agroturystycznych”, spowoduje ich długi pobyt i docenianie wszystkich zalet gospodarzy. Po spełnieniu tych oczekiwań należy się spodziewać zadowolenia gości i co za tym idzie najskuteczniejszej, bo „szeptanej” reklamy po powrocie do Polski, ponowne przyjazdy, więcej gości i… (reszta naprawdę należy do pomysłowości i przedsiębiorczości gospodarzy). Wielu z nich zresztą już prowadza swoich gości po bliższej i dalszej okolicy, wielu pokazuje miejscowe zwyczaje, czasami występują miejscowe zespoły folklorystyczne…
Oczywistym jest, iż turysta przechodzący przez góry w swojej wędrówce, z dużą przyjemnością wypocznie i zje w „schronisku” wiedząc, że na miejscu dokupi zaopatrzenie w podstawowe produkty spożywcze i turystyczne. Jakość jego jednodniowej gościny powinna być na tyle wysoka, by wrócił. Oznacza to natychmiastowe reagowanie na potrzeby turysty. Pozostaje zatem ułatwienie ruchu turystycznego po okolicznym terenie i wskazywanie turystom miejsc godnych zwiedzenia. Temu służą szlaki turystyczne, których projekt i aktualny przebieg dalej omówię. Mają również na celu podniesienie bezpieczeństwa przebywających tu turystów, znacznie ograniczając obszar ewentualnych akcji ratunkowych. Sprzyjają też zwierzynie, która zachowa swoje mateczniki nie zdeptane przez wędrowców, jak też ogólnie pojętej ochronie przyrody.
Rozważaliśmy zatem ten projekt od strony najbardziej turystycznie ulokowanej wsi – Pojany Mikuli. Już w latach międzywojennych mjr WP Kazimierz Grabowski, syn pojańskich nauczycieli, myślał o niej jako o przyszłym „drugim Zakopanem”. W latach 1937/38 we wsi wybudowano basen kąpielowy, a nieco wcześniej Dom Polski w stylu zakopiańskim. Przyjęto około 200 letników z Polski. Wojna przeszkodziła kolejnym inwestycjom. Dom został spalony przez Niemców. Dziś należy powrócić do tamtych zamierzeń i cała wieś powinna postawić na rozwój turystyki; raczej nie drugiego Zakopanego, ale drugiego Szczyrku, czy Wierchomli. Pojana Mikuli jest położona pomiędzy dwoma pasmami górskimi Obczyny Wielkiej i Małej w dolinie potoku Humor. Droga jezdna zapewnia połączenie z miastem Gura Humoru. Komunikacja publiczna kursuje tylko z Gury Humoru do Monastyru Humor. Dalej jeździ się „okazją”. Ceny bywają różne w zależności od pory dnia, roku, liczby osób itd. Dotarcie do wsi i zamieszkanie w niej skutecznie oddziela od „wielkiego, cywilizowanego świata”. Położenie to z drugiej strony stwarza różne możliwości wypoczynku dla różnych grup wiekowych i różnych możliwości aktywności ruchowej turystów. W najbliższym czasie do Pojany również dotrze asfalt, co znakomicie ułatwi komunikację z tą niewątpliwie bardzo turystycznie ulokowaną wsią, w której: Najmłodsi mają łąki, łagodne zbocza, towarzystwo rówieśników mówiących po polsku, przepływający przez wieś potok, zdrowe jedzenie. Starsi, chcący poznawać okolice, dodatkowo mogą wybrać się na wycieczki w góry po szlakach otaczających Pojanę, lub wybrać się w gości do sąsiedniej wsi. Zwiedzić można klasztory w dolinach, kopalnię soli w Kaczyce. Wytrawni piechurzy dostają możliwość odbycia wypraw do dalej położonych zabytków. A wszystko to w zakresie jednodniowej pieszej wycieczki po znakowanych drogach. Najstarsi natomiast mogą spędzać czas wśród niczym nie skażonej przyrody w pobliżu kwater. Oni będą oczekiwać wygodnych wycieczek zorganizowanych do różnych miejsc okolicznych, wartych zwiedzenia.
Rozważając położenie pozostałych wsi można stwierdzić, że został zachowany plan budowy szlaków turystycznych, zapewniający odbywanie jednodniowych interesujących wycieczek. Dotyczy to tak samo miejscowości rumuńskich takich jak Solka, Monastyr Humoru, czy Gura Humoru. Zadowolenie autorów projektu byłoby największe, gdyby turyści z różnych krajów spotykali się na szlaku oraz przy ognisku, by do wsi polskich trafili nie tylko Polacy, ale wszyscy pragnący poznać Bukowinę i jej wieloetniczną specyfikę. Na terenie, objętym projektem, czyli od rzeki Mołdawy na południu do potoku Suczawicy na północy oraz od rzeki Mołdawicy na zachodzie po stepową Wyżynę Suczawską na wschodzie, zaprojektowano około 300 godzin szlaków turystycznych, z czego wyznakowano do tej pory około 100 godzin. Toczą się rozmowy mające na celu ujednolicenie tablic informacyjnych i pozyskanie funduszy na nie. Wykonanie i rozmieszczenie ich w terenie nie będzie przedstawiało większych trudności. Poszukiwani są chętni do konserwacji i malowania szlaków, zarówno doświadczeni znakarze, jak i amatorzy. Wszyscy chętni proszeni są o kontakt z Łukaszem Juraszkiem (telefon i adres można uzyskać w redakcji Kuriera Galicyjskiego).
Szlaki ciągną się wzdłuż grzbietów Obczyn Wielkiej i Małej (najwyższy szczyt Scoruşeţ ma wysokość 1223 m n.p.m.), trudność dróg jak w naszych Beskidach. Po Obczynie Wielkiej biegnie szlak czerwony, a po Małej – niebieski. Inne kolory uzupełniają siatkę dróg jak to zresztą widać na załączonej mapce. Większość z nich przechodzi przez Pojanę lub Sołoniec, stwarzając możliwość noclegu i wyżywienia. Ze szlakami powiązane są zabytkowe „malowane” monastyry i cerkwie w Worońcu, Humorze, Mołdawicy, Suczawicy, Solce i Arbore.
Mnie pozostaje zaprosić spragnionych prawdziwego wypoczynku do wsi polskich, do Pojany Mikuli, Nowego Sołońca, Pleszy, Kaczyki i Paltynosy. Każda z tych miejscowości ma do zaoferowania coś szczególnego, a wszystkie razem połączone są szlakami turystycznymi.
WOJCIECH KRYSIŃSKI – tekst i mapa
RAFAŁ RZEKIECKI – zdjęcia
Materiał udostępniony przez KURIER GALICYJSKI